Temat na czasie, wiadomo, co będzie już w czwartek, 14 lutego – niektórzy będą opijać swoje święto, inni będą ryczeć w poduszkę i się dołować, a jeszcze inni potraktują ten dzień tak, jak każdy inny. I brawo takim ludziom! Ale jeżeli już są tacy, którzy posiadają swoją drugą połowę, a przynajmniej tak im się wydaje, albo po prostu mają z kim spędzać wieczory, to mimo tego, że są szczęśliwe w związku, to bardzo trudno przychodzi im wykrztuszenie z siebie „tego” magicznego słowa. Owszem, napisać je w SMS-ie na dobranoc, czy w jakimś wierszyku na kartce walentynkowej nie jest Ĺşle i wiele osób to czyni, ale – powiedzieć? Ech, prędzej można sobie rękę odciąć niż się do tego przyznać.
Tym bardziej, że wiele osób zwleka, boi się to powiedzieć jako pierwszy, przekazując tutaj pałeczkę drugiej stronie, która ma te same obawy, więc kółko się zamyka. I w ten sposób nie potrafimy przekazać tego, co czujemy – „kocham cię” zostaje gdzieś przeoczone, zapomniane. Wydaje nam się, że jeżeli z kimś jesteśmy długo, to już dajemy do tego wystarczający powód, że tego kogoś kochamy. Niekoniecznie. Takie przekonywanie, ale nie „od święta”, choć nie musi być też codziennie (bo wtedy nie smakuje tak samo :)), o ile jest szczere, umacnia więzi. Czasem ciężko to z siebie wykrztusić. Ale uwaga! Nie można się do tego zmuszać, ani niczego sobie wmawiać na siłę na zasadzie: „bo chcę, żeby tak było”.
Niestety, chcieć to nie zawsze móc. Warto poczekać z tym wyznaniem do momentu, aż naprawdę będziemy je chcieli powiedzieć, bo wtedy jest ono takie czyste i głębokie. Tylko takie szczere „kocham cię”, nawet wypowiedziane po sporym czasie, jeśli płynie prosto z serca, może pomóc się do siebie nawzajem zbliżyć. Wszystkim zakochanym życzę zatem udanego ich święta, a tym, którym przyjdzie jeszcze poczekać na „tego jedynego/tą jedyną” życzę cierpliwości i wytrwałości – pamiętajcie, że i na Amora przyjdzie kiedyś pora – i taką wyznawajcie od dziś zasadę!
Marta Akuszewska